Producencka firma „Lucky Bob”, której dyrektorem artystycznym jest Wojciech Smarzowski od lat stoi za kolejnymi dziełami tego reżysera. Podobnie jest z „Domem dobrym”. Wspólnie z Januszem Hetmanem i Wojciechem Gostomczykiem z „Lucky Bob” wsparli go Adam Gudell, Waldemar Kotecki, a także Joanna i Andrzej Drzewieccy. To powód, dla którego polska prapremiera odbyła się w Bydgoszczy. Jednym z koproducentów jest także samorząd województwa kujawsko-pomorskiego i jego Fundusz Filmowy Kujawy-Pomorze. Marszałek Piotr Całbecki wręczył Wojciechowi Smarzowskiemu Nagrodę Filmową Województwa im. Poli Negri.
Funkcjonujący od kilku lat marszałkowski Fundusz Filmowy Kujawy Pomorze powstał jako narzędzie promocji województwa (także jako miejsca przyjaznego twórcom i przemysłom kreatywnym), a docelowo także wsparcia gospodarki regionu (przemysły kreatywne, w tym branża filmowa, generują miejsca pracy i wpływy podatkowe).
– Powołaliśmy Fundusz Filmowy jako narzędzie wspierania wartościowych produkcji, które ma też inspirować twórców do realizowania filmów w naszym regionie. Wierzymy, że razem możemy tworzyć kino, które porusza, buduje tożsamość i zostaje na długo w pamięci widzów. Mamy świadomość, jak wielką rolę odgrywa dziś kinematografia nie tylko jako forma artystycznego wyrazu, ale także jako siła budująca wizerunek miejsca i angażująca lokalne społeczności – podkreśla marszałek Piotr Całbecki.
Z udziałem naszych pieniędzy powstały już m.in. „Dobry chłopiec” Jana Komasy, „Skrzyżowanie” z Janem Englertem, „Sezony” w reżyserii Michała Grzybowskiego, a wcześniej (jeszcze zanim powstał FFKP) także „11 minut” Jerzego Skolimowskiego i obraz Janusza Majewskiego „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Dołożyliśmy się także finansowo do pokazywanej właśnie w kinach głośnej superprodukcji „Chopin, Chopin!” (reż. Michał Kwieciński, nagrody na festiwalu w Gdyni za kostiumy i scenografię) i do kręconego na toruńskiej starówce „Piernikowego serca” Piotra Wereśniaka (premiera w listopadzie). Dzięki wsparciu z FFKP swój najnowszy film nakręci też mistrz Krzysztof Zanussi.
Komplet gości na bydgoskiej prapremierze obejrzało w ciszy i skupieniu ten wstrząsający film o przemocy domowej. Jego bohaterka Gosia (znakomita rola Agaty Turkot) spotyka starszego partnera. Jest nim zauroczona, potem się zakochuje, wychodzi za mąż. Ale Grzegorz (świetny Tomasz Schuchardt) okazuje się przemocowym, sadystycznym mężczyzną z układami w policji i prokuraturze w małym miasteczku, gdzie oboje żyją. Historia wydaje się prosta, ale zaskakujący sposób narracji, świetny montaż daje filmowi niezwykłej siły. Opowiadać nie warto – trzeba samemu zobaczyć już w listopadzie w kinach.
Po projekcji twórcy spotkali się z widzami. Wojciech Smarzowski przyznał, że pandemia i jej społeczne skutki były ważnym powodem do poszukania takiego akurat tematu. – Statystyki przypadków przemocy domowej poszybowały w górę. Trafiłem do różnego rodzaju fundacji, które zajmują się przemocą domową. Rozmawiałem z ich ofiarami. Wiedziałem, że bohaterką musi być kobieta. I to nie dlatego, że nie ma przemocy w drugą stronę. Jest. Ale procentowo to zupełnie inaczej wygląda.
Dla Agaty Turkot najistotniejsze w jej roli było odtworzenie mechanizmu rozwijania się sytuacji przemocowych. – Wiele osób zadaje sobie pytanie: dlaczego ona od razu nie odeszła – mówiła aktorka. Dlaczego to nie jest łatwe – świetnie pokazuje film. Tomasz Schuchardt zdawał sobie sprawę, że jego zadaniem w roli sadystycznego męża jest być „ścianą”, o która ona się obija i nie może wydostać. Choć „Dom dobry” został pominięty przy rozdaniu głównych nagród podczas Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni, doceniło go już jury Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Oboje odtwórcy głównych ról otrzymali nagrody za „odwagę, precyzję i emocjonalną głębię”.
 
                                                            



























Napisz komentarz
Komentarze