Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Wierzyć czy nie

Ile razy zdarzyło Wam się kupić kosmetyk pod wpływem recenzji z bloga albo wpisu na Instagramie tej czy innej gwiazdy? Mnie co najmniej kilka. Dzisiaj na blogach urodowych królują kosmetyki azjatyckie. Pytanie tylko, czy to kolejna moda czy może jednak propozycja sensownej zmiany na półce z kosmetykami. 
  • 24.04.2018 10:00
  • Autor: Grupa Tipmedia
Wierzyć czy nie

CZY WARTO

Moda na kosmetyki azjatyckie trwa w Polsce od 2 lat, ale na dobre rozwinęła się w przeciągu ostatniego roku. Coraz więcej blogerek urodowych i influencerek prezentuje wpisy dotyczące kosmetyków z tej części świata. W kolejnych tekstach przekonują, że kosmetyki azjatyckie są absolutnie najlepsze na świecie i potwierdzają to doświadczeniami np. miesiąca testowania. I wszystko byłoby super, gdyby nie świadomość tego, że za częścią tych wypowiedzi stoi zwykły marketing. Nie chodzi mi jednak o to, żeby negować skuteczność tych kosmetyków – sama mam kilka i używam ich z przyjemnością - ale o to, aby wybierać te produkty z głową, najpierw testując próbki. Nie ma co ukrywać, że azjatyckie kosmetyki są nieco droższe od tych standardowo przez nas wybieranych. Oczywiście bronią się swoją wydajnością (potwierdzoną już przez niejedną klientkę). Jeśli jednak nie traficie z kosmetykiem dla siebie, to nic nie uratuje wydanych pieniędzy. Może więc najpierw poszukać, zacząć od testowania pojedynczych produktów, a dopiero jak już przekonacie się, że odpowiada wam ten azjatycki klimat, kupujcie całe zestawy. 

AZJATYCKIE HITY

Niezaprzeczalny hitem numer 1 okazał się w Polsce krem BB, dostępny w jednym kolorze. Dzięki określonej mieszance składników dopasowuje się on do każdego typu cery, nawilża ją, ale i delikatnie matuje, ukrywając niedoskonałości. Okazuje się, że działa również w przypadku cery problematycznej, więc dziewczyny z tego typu skórą mogą w końcu wiosną porzucić mocne podkłady i zastąpić je lekkim kremem. 

Drugim produktem, który robi furorę wśród Polek są maski w płachcie. Co ciekawe, spora część dziewczyn nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to właśnie azjatycki wynalazek. Ogromnie popularne są maski ziołowe lub owocowe, które działają na określony problem: awokado nawilża i ściąga, a róża łagodzi zaczerwienienia cery naczynkowej. 

Niezaprzeczalnym hitem jest jednak przede wszystkim sam azjatycki rytuał oczyszczania twarzy (4-2-4 min). Najpierw korzystamy ze specjalnego "masełka", które zamienia się w olejek rozpuszczający idealnie cały nasz makijaż. Następnie w grę wchodzi specjalny żel-pianka, który dodatkowo oczyszcza skórę i usuwa pozostałości makijażu. Trzeci etap to dokładne zmycie wszystkiego samą wodą. Efekt gładkiej i czystej skóry jest naprawdę wow.

--- Artykuł sponsorowany ---